czwartek, 30 stycznia 2014

Lalka szmacianka

Musiałam zrobić sobie przerywnik w czasie dziergania na drutach.

Siadłam do maszyny i uszyłam lalkę.
 Ma być prezentem dla uroczej dziewczynki z okazji jej drugich urodzin.
Chciałam, by była to zabawka nieco edukacyjna, dlatego powstał zestaw ubranek, z zapięciami w różnych miejscach.
Mam nadzieję, że nauka zapinania guzików, zatrzasków, zakładania kapci, czy spodenek przyjdzie dziecku tak mimo chodem, podczas zabawy lalką.

Wszystkie ubranka wydziergałam na szydełku, z kolorowych włóczek, małych kawałków.




 Tu w ubranku różowym - i francuskim (??) berecie. Tak powiedział mój najmłodszy syn, że to francuski...


I torebka dla małej elegantki...



W innym świetle, kolory bardziej przypominają te naturalne.


I jeszcze w sukience prawie hiszpańskiej.


 Ta sukienusia ma zapięcie na napy, które zamontowałam wczoraj. Ale dzisiaj, w czasie przebierania lalki do
sesji zdjęciowej zapięcie się zepsuło. Dobrze ,że jeszcze u mnie, ponieważ mogłam to poprawić. Przyszyłam
zwykłe zatrzaski i zamaskowałam je czerwonymi guzikami. Niestety już nie zrobiłam zdjęcia. a teraz lalka już zapakowana do wysłania.



I tym sposobem, kolejny punkt mojej Listy Do Zrobienia Przez Ferie został zrealizowany.
Aaaa, jeszcze poprawiłam sweter dla Oli. Jestem z tego bardzo zadowolona, bo nie cierpię przeróbek, prucia itp.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zima w pełnej krasie

O ile tę ilość bieli dookoła krasą nazwać można.
Ale na moim parapecie okiennym trochę pokraśniało... Dzięki Asi :).


Za oknem ZIMA .
Zaczęły się ferie ( dla mnie też :)) i postanowiłam nadrobić zaległości. Lista dłuuga. Z uporem, po kolei będę meldować,co zrobiłam.

Po pierwsze - sowy:








Prawie wszystkie zabrała Asia - w zamian za hiacynta.



Zrobiłam też chustę dla Gosi i okazało się , że wymaga drobnej poprawki. Poprawię, zrobię fotki i pokażę.
I teraz robię kamizelkę dla Ani.
Jednocześnie poprawiam sweter dla Oli.

I jeszcze czasem jeżdżę z mężem po lesie. To moje ostatnie bezkrwawe łowy.
Sarny przy paśniku.


Jelenie - piękne, majestatyczne...






I łoś, największy ssak naszych lasów. Ale nie chciał za bardzo pozować do zdjęcia.


Na dziś kończę. Jadę do miasta do dentysty.
 BRRRR! I zimno, i boję się :(.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Szylkretowa kotka i obsesja tworzenia

Zabieram się do pisania i już towarzyszy mi mój kocur Lucek.
 Drzemie sobie obok mnie i głośno mruczy. Co chwila kładzie łapę na klawiaturze, albo dotyka laptopa, bo domaga się pieszczot. Gdybym pisała na komputerze stacjonarnym, na pewno wskoczyłby na biurko i usiadł tak, by skutecznie zasłonić mi ekran. Gdy za długo nie zwracam na niego uwagi - przewraca się na grzbiecie i pokazuje swoje wdzięki.
To z pewnością mój kot. Inni domownicy nie dostąpili zaszczytu, by Lucek dobrowolnie poddawał się ich pieszczotom.
......
Weekend miałam spędzić pod znakiem pisania  i uzupełniania semestralnej dokumentacji szkolnej. Trochę nadgoniłam , tą znienawidzoną przeze mnie, biurokratyczną robotę. Ale NIE  udało mi się niczego nie uszyć i nie zacząć jakiegoś nowego projektu.


Bo u mnie na wsi taaakaaa zima.
Więc dziergam na drutach- zawsze zimą dziergam.

No to dziergam : dla Gosi, dla Ani, dla Oli, dla Klaudii i dla siebie...



Ale dzierganie muszę przeplatać szyciem. Potrzebuję projektów na proste zabawki - takie co to tylko jeden szew zszyć, wypchać i zaszyć dziurkę i gotowe.

Poszperałam i uszyłam takiego cudaka. Dzieci orzekły, że to Mrówkojad. ( Lucek mi znowu kładzie łapę na klawiaturze...)



 Mam w zanadrzu jeszcze inne pomysły. ale naprawdę nie będę ich realizować teraz, poczekam do ferii.
Jeszcze w międzyczasie szydełkuje sukienkę-spódnicę ( to zależy od potrzeb...) dla pewnej lalki, która będzie urodzinowym prezentem dla mojej bratanicy.

I szyję ręcznie - wyszywam.
Sowy-przypinki w wielu kolorowych wersjach. Do koloru, do wyboru.


Czyż nie ogarnia mnie obsesja tworzenia!! Swoiste ADHD, albo nudzi mi się niemiłosiernie pewnie...
Czy to już trzeba leczyć, czy jeszcze mogę bezkarnie cudować?

......................
Na swoje usprawiedliwienie napiszę, że między kolejnymi zdaniami w mojej głowie rodzą się pomysły na obiad jutrzejszy. Musi być łatwy do podgrzania i podania, ponieważ będzie to zadanie  Mężamojego. No to jakaś zupa, albo niby-gulasz do makaronu bądź kaszy... Zaraz ugotuję.
.......................
I jeszcze kilka słów o tej kotce szylkretowej.
 Oto ona - Keri, tak się nazywa.


Na kuchennym parapecie.
Przy grzejniku, cieplutko.

Sprawdza czy wszystkie zakupy wypakowane.


Szylkretowa, czyli kolorowa, lekko cętkowana, nakrapiana.
Szlachetna tylko z nazwy własnego umaszczenia. Poza tym pospolita, miaucząca ( a Lucek cichy, z rzadka miauknie pojedynczo). Nie przepada za suchą karmą, woli parówkę i mleko ( Lucek jada tylko suchą i puszkowaną, a ludzkie jedzenie może stać na stole cały dzień).
I najważniejsze - ONA jest kotką wszystkich, najmniej moją. Przychodzi na zawołanie do Mężamojego. I się łasi, i mruczy. ( Lucek raczej nie, chyba, że mnie nie ma w domu).

Koty- tak rożne z charakteru , jak z wyglądu.


Dobrze, że z nami mieszkają. Mamy jeszcze szaloną labradorkę - także czarną.
Idę gotować na jutro.
Pa!

wtorek, 14 stycznia 2014

Serdecznie

Serce mi się raduje, gdy każdego dnia przybywa osób, którzy do mnie zaglądają.
Licznik odwiedzin przekroczy niebawem 4000.
 To tak wiele dla mnie.
 Szczególnie w ostatnich  miesiącach zainteresowanie moim blogiem znacznie wzrosło.
 Wiele i niewiele - Moje Mistrzynie, dziewczyny, które podglądam, mają dziesiątki razy więcej odwiedzających.
Ale przecież to nie o to chodzi. ( I tak onieśmielona jestem  TĄ popularnością).

Chodzi o to , że WSZYSTKIM  odwiedzający serdecznie dziękuję i przesyłam serdeczności i  zdjęcia serc, które uszyłam jeszcze przed Bożym Narodzeniem, a które powiesiłam w kuchni na wieszaczku zakupionym w Pepco. Do tej pory cieszą oczy moje. :)

Miłego wieczora.






...a tu moje kocisko....


czwartek, 9 stycznia 2014

Las jesienną zimą

    Byłam na wycieczce. W okolicznym lesie.
Las wcale nie zimowy - a przyroda jakby nie do końca uśpiona...





















Chrobotkowy las jest moim ulubionym...





Bobrza zapora.


Zdjęć narobiłaaaam.
A no właśnie: byłam bardzo grzeczna w minionym roku i Mikołaj przyniósł mi pod choinkę aparat fotograficzny.
Teraz uczę się robić zdjęcia - i dlatego jest ich tak dużo tutaj. Ćwiczę sobie. :)