Trochę zrobiłam- coś tam wyszyłam, coś udziergałam, ale jak tu się czymś chwalić, jeśli się nie ma możliwości zrobienia nawet nędznych fotek telefonem komórkowym...
...padło mi wszystko.
Ale zdjęcia są - jakimś cudem wpadłam na genialny pomysł ( ale nie powiem jaki).
....................
No więc:
1. wyszywanki.
Zaczęłam wyszywać w czasie wakacji, bo potrzebowałam zabrać ze sobą robótkę, która nie zajmuje wiele miejsca.
Kiedy byłam w górach ze szkolną ekipą, w jednym ze sklepów na zakopiańskich Krupówkach, widziałam woreczki na lawendowy susz z tymże motywem. Woreczki podobały się Ewie, chciała je kupić. Namówiłam Ewę, by tego nie robiła ( pewnie górale zadowoleni nie byli, bo dutki zostały w kieszeni "Ewinej", a nie góralskiej) i obiecałam , że wyszyję.
Ewa sama uszyje woreczki i napełni je czym chce...
Dzisiaj Ewa mi powiedziała, że niektóre wyszywanki oprawi i powiesi na ścianie.
Przy okazji wyszyłam kilka prostych motywów dla siebie. Wykorzystam je też do ozdobienia zapachowych woreczków.
Powstają też takie woreczki - granatowy materiał to lniana tkanina.
Wystarczy zszyć , napełnić i przewiązać tasiemką.
Nasuszyłam polnych roślin - krwawnika i wrotycza. Mam też roślinę, której szczególnie nie lubią mole. Pachnie żywicą.
Moja Babcia nazywała ją bagnem.
Woreczki rozdam - to tu, to tam. Będą wspomnieniem lata...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz