Już tak mam, że gdy nie mogę zająć myśli, zajmuję ręce. A na razie nie dam rady skupić się na dokończeniu swetra na przykład, więc robię małe rzeczy, takie, które pochłaniają mało czasu. Są krótkodystansowe. Na pomysł,że mają to być saszetki/kosmetyczki wpadłam przypadkiem. Najpierw zrobiłam prostokątny kawałek dzianiny przy użyciu szydełka, a potem pomyślałam,że można wszyć zamek i będzie to użyteczne w damskiej torebce COŚ.
Moja saszetka jest zupełnie "nie-oglądalna" - zrobiona z całkowitych resztek włóczkowych. Przechowuję w niej najpotrzebniejsze leki, które zwykle mam przy sobie. To dość praktyczne rozwiązanie,bo gdy wychodzę z domu i zmieniam torebkę na inną, niż wczoraj, łatwiej przerzucić wszystkie niezbędne gadżety ,jeśli się je trzyma w kosmetyczko-saszetkach.
Pokażę inne- wykończone i te jeszcze "w proszku".
Ta jest dla mojej siostry.
Jest malutka - ma wymiary 8cm x 10cm. ( A zdjęcia...Pożal się Boże!)
I jeszcze inne.
... a tu "w proszku"...
ten kawałek ma dziurki,bo saszetka będzie posiadała podszewkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz